Ufff, było lepiej! 🙂
Dalej mam „stresa” przed wyjazdem na miasto – to takie pomieszanie adrenaliny ze ściśniętym żołądkiem. Może to wynik niezbyt udanej poprzedniej jazdy. Aż strach pomyśleć, co będzie na egzaminie?
Zdecydowanie nie miałam dnia do większych prędkości, ale za to nie popełniłam zbyt wielu błędów. Nadal zdarza mi się nie wyłączyć kierunkowskazu, niepewnie zachowuję się w zakręcie i czasem z wbiciem jedynki na światłach mam problem. Więcej grzechów nie pamiętam ;-).
Instruktor Waldek zwykle mówił, że siedzi na motocyklu za mną – jak na szpilkach, a tym razem powiedział, że mało nie zasnął ;-)! Może to wina pogody, a może po prostu miałam dobry dzień. Tak czy siak, podsumował – że terapia szokowa w moim przypadku przyniosła rezultat!