Testuję sobie douszne koreczki :-)

Weekend prawie się kończy, ale mimo, że przejechałam ok. 250 km to nie były to wycieczki tak interesujące, jak w pierwszy majowy weekend. Początkowo plan był taki, że wezmę udział w akcji motocyklowej zbiórki krwi MotoSerce w Bardzie. Miała być parada z flagami, szczudlarzami i dziećmi przebranymi za wampirki. Jednak zatrzymały mnie obowiązki zawodowe w nowej pracy i dotarłam tam dopiero późnym popołudniem, gdy trwała część koncertowa, a potem polatałam sobie jeszcze po okolicy.

W niedzielę wracałam do Wrocławia z Emilem na litrze. Jak wyjechaliśmy na „ósemkę” to się lekko załamałam, bo sznur samochodów, dostawczaków i innych pojazdów przed nami nie miał końca (a raczej nie widziałam jego początku). Szybko postanowiłam jechać przez Ziębice, szczególnie, że niedawno pod Henrykowem położyli nowy asfalt (całe szczęście, bo koleiny były tam tak wielkie, że rzucało motocyklem an wszystkie strony!).

Emil przywiózł mi zatyczki do uszu M3 i postanowiłam je przetestować. Super się ta pianka profilowała i jeszcze lepiej wyciszała. Na początku wydawało mi się, że to ekstra produkt, ale z czasem dostrzegłam wiele wad takiego, znacznego wyciszenia.

IMG_20160508_204115Po pierwsze wkręcałam silnik na wysokie obroty, bo zbyt słabo go słyszałam i zbyt późno zmieniałam bieg. Po drugie jechałam znacznie szybciej niż zwykle, ponieważ hałas z kasku i hałas silnika skutecznie hamuje moje zapędy prędkościowe. Co za tym idzie, zbyt szybko wpadałam w zakręty, albo zbyt mocno musiałam przed nimi hamować. Jazdę motocyklem powinno się smakować wszystkimi zmysłami i to prawidłowy odbiór naszych zmysłów ma wpływ na to, jak jedziemy. Zaburzenie tej równowagi od razu miało swoje konsekwencje. Nie podobało mi się to!

Zatrzymałam się na stacji i okazało się, że nie słyszę nawet, że Emil do mnie mówi! Zdecydowanie do kitu są te podstawowe zatyczki M3, tzn. są tak dobre, że wygłuszają za bardzo. Wróciłam do swoich, kupionych w aptece zatyczek choinkowych, które trzeba przed włożeniem lekko poślinić, albo użyć małej ilości wazeliny. One nie są, aż tak przylegające, by zagłuszyć większość dźwięków. Mogłam usłyszeć głos ludzki, słyszałam też swój i Emila silnik. To jest poziom wyciszenia, który jest bezpieczny.

Dlaczego właściwie powinno się używać takich zatyczek podczas jazdy? O tym pisałam tutaj: Stopery do uszu dla motocyklisty – gadżet czy potrzeba?

p.s. Wracając do zmysłów, to węch pewnie też się przydaje, np. by poczuć, że coś nam się jara w motocyklu 🙂 Ja zwykle cieszę się, gdy podczas jazdy mogę wdychać zapach kwitnących drzew i letniego wiatru. Nieco gorzej jest z rzepakiem, który potrafi otumanić, o naturalnych („gównianych”) nawozach na polach, może lepiej nie pisać 🙂