Oddałam Pomidora na nowy parking, po drugiej stronie ulicy. Na zewnątrz (bez dachu), ale strzeżony. We wtorek jadąc tramwajem do pracy, dojrzałam, że z Pomidorem dzieje się coś dziwnego, stoi jakoś inaczej?? Nie dawało mi to spokoju cały dzień, a wracając z pracy odwiedziłam parking i niestety moje obawy się potwierdziły… Pomidor leżał! Nie tak całkiem, bo oparł się kufrem o drzewo i handbarem o słupek.
Zdenerwowałam się nieźle, bo leżał tak długo, nikt go nie podniósł, ani mnie nie poinformował. Poza tym, zostawiłam go w pozycji mocno pochylonej na lewo, więc moim zdaniem ktoś „pomógł” to 180 kg na skręconym w lewo (i zablokowanym) kole, wywrócić na – prawo. Siłę upadku przyjął handbar (przesunął się), lusterko, które się wygięło i kufer. Na szczęście wpadłam na to, by zakręcić kranik, bo w tej pozycji, to i paliwo by mi całe wyleciało.
Okazało się, że kamery na parkingu są, ale nie działają. Zadzwoniłam do właściciela parkingu, porozmawiałam – obiecał poprawę i naprawienie tych kamer. Póki co, panowie z parkingu pomagają mi, są bardzo uprzejmi i mam nadzieję, że właściciel dotrzyma słowa, a sytuacja się już nie powtórzy.
Zapewne ta sytuacja miała też wpływ na to, że w sobotę nie dało się Pomidora odpalić. Akumulator kręcił i nic. Zadzwoniłam do kolegi Andrzeja, który obiecał podjechać i zobaczyć, co się stało. W międzyczasie przeszłam się do nowo otwartego sklepu motocyklowego Dragtech, który ma obok swoją siedzibę. Ze sprzedawcą szybko znalazłam wspólny „motocyklowy” język i on też zaoferował się z pomocą, gdyby nie udało się motocykla odpalić. Jednak Andrzej, którego żona ma ten sam model motocykla, ma sposoby i na mojego Pomidora – manetką podpompował paliwo i dopiero uruchomił motocykl. Nauczyłam się już od niego tej sztuczki i odpala mi teraz „od strzała”. Poza tym silnik przestał wypuszczać olej, a mimo niezbyt łagodnej jazdy nie udało mi się spalić 4-rech litrów na 100 km – także jesienny serwis motocykla się opłacał.
Pojechałam do Kotliny Kłodzkiej, strasznie wiało i trudno się jechało. Zdecydowanie wolę deszcz, niż ten okropny hałas w kasku i napór wiatru, który podczas pokonywania zakrętu potrafi zmienić kierunek swojego ataku. Końcówka trasy była nieco przyjemniejsza i można było się nacieszyć wiosenną, słoneczną pogodą. A w domu rodzinnym mieliśmy gości, dwóch kuzynów mojego taty, z których jeden jest motocyklistą i mieszka na Krecie. Popołudnie minęło w bardzo sympatycznej atmosferze 🙂 .
W niedzielę miałam spotkanie w sprawie Rajdu Tukan, bo jak co roku, będę pomagać organizatorom jako wolontariusz. A rajd zapowiada się nieźle, bo zgłosiło się ok. 180 motocyklistów! Przez dwa dni pokonywać będą wymagające, off-roadowe odcinki (można też wybrać jednodniową, asfaltową formułę). Baza rajdu będzie umiejscowiona w Bardo.
Zebranie było po 14, a o 12 kolega planował mały wypad do Henrykowa. Tomek odebrał wreszcie z serwisu swoją CRB250 i zabrał ze sobą jeszcze dwóch kolegów na Rometach (poj. 125 i 150). Miałam prowadzić w prędkościach ok. 80 km i specjalnie nie sprawiało mi to trudności (choć sama już bardzo rzadko tak jeżdżę). Odwiedziliśmy Biesiadny Dwór w Ciepłowodach (który jest piękny, ale nie był czynny) i Opactwo Cystersów w Henrykowie. A, że miałam jeszcze trochę czasu to pojechałam okrężną drogą, odprowadzić chłopaków, by znów wrócić pod Henryków na zebranie. Na stacji benzynowej zagadałam motocyklistę na pięknym customie z Hondy CX500, a on nie mógł się nadziwić, że z jednego gara mam dwa wydechy 🙂 . I na koniec znów wylądowałam u Cystersów, bo ekipa z zebrania miała ochotę to miejsce odwiedzić. Także w sumie kręciłam się tego dnia w kółko, a może bardziej w ósemkę?? 😉 Mapka tu.
Wolna jazda ma swój urok, można zobaczyć dużo więcej, poczuć dużo więcej. Raz nawet zwolniłam zupełnie, żeby nie spłoszyć całego stada… bażantów! Cudownie się prezentowały. Gdzieniegdzie kwitną i pięknie pachną drzewa. Pogoda była słoneczna, można było wypiąć zimowe podpinki z kurtki i spodni. Na to czekałam całą zimę! Na wiosnę na motocyklu.
Dobry wieczór,
trafiłam na Twojego bloga przypadkiem i wsiąkłam 🙂 Jesteś dla mnie wzorem i natchnieniem. Po wielu latach marzenia o własnym motocyklu, w tym roku stałam się najszczęśliwszą posiadaczką swojej 125. I choć za mną dopiero pierwsze 100 przejechanych km to dopiero początek. Pozdrowienia i do zobaczenia na trasie 🙂
Bardzo się cieszę, bo taki był zamysł tego bloga, by więcej kobiet poszło moją drogą i zobaczyło, jaka jest frajda z jazdy motocyklem 😉 Trzymam kciuki za Twoje postępy w nauce i zobaczysz, że to decyzja, która odmieni Twoje życie 😉