Wykorzystując wczorajsze okienko pogodowe odwiozłam motocykl do serwisu u Zachara. Poprosiłam kolegę Andrzeja, żeby ze mną pojechał, bo niewiele znam tamte strony miasta, szybko robi się ciemno i już panikowałam, że nie trafię.
Po wytarganiu Pomidora z garażu, okazało się, że ma problemy najpierw z działaniem czerwonego przycisku (wciskam a tu cisza), a jak załapał – to znowu gasł mi kilka razy, a potem bardzo długo nie pozwalał zamknąć ssania (też gasł). Coś mi mówi, że to ostatni dzwonek na jego serwis, cieknie olej, szwankuje gaźnik, ale chociaż jak już jechałam – to wszystko chodziło bez problemów.
Przy okazji rozmowy w serwisie wyszła bardzo ciekawa teoria – z dużym prawdopodobieństwem mam zdławiony silnik. Magda ma w dowodzie 35 kW, a ja 25 kW. Jeżeli tak jest faktycznie i uda się go odblokować, to odbiorę mocniejszy motocykl! Cieszę się, szczególnie ze względu na fakt, że wyprzedzanie na wyższych biegach trwa u mnie wieki (cytat z ust kolegów). Na niskich wyprzedzam w mig, ale nie mogę redukować, ot tak, bo mam ochotę – to jeden cylinder dużej pojemności i taka akcja na wysokich obrotach kończy się chwilowym zatrzymaniem i uślizgiem tylnego koła (a przy okazji moim zawałem haha).
Jestem bardzo ciekawa, co Pomidorowi dolega, jakie będą tego konsekwencje (finansowe) i czy faktycznie jest zablokowany. Dam znać 😉 .
A nie wiem, czy wiecie, że jeżeli Pomidor mi się znudzi, to planuję (i mam nadzieję, że finanse na to jakoś wyczaruję) zrobić z niego kiedyś scramblera. Bo jest świetnym materiałem, zobaczcie sami Tutaj.
p.s. Wracałam, jako pasażerka na BMW F 650 i powiem Wam, że to bardzo wygodny dla „plecaczka” motocykl. Miejsca ma w sam raz, nigdzie się po siedzeniu nie fruwa, kaskami nie zderza. Andrzej zrobił mi przy okazji pokaz, jak przemieszczać się między autami w korku i momentami miałam takiego stresa, czy się zmieścimy, że miałam odruch ściskania Andrzeja mocno kolanami. Oczywiście potem się z tego śmialiśmy, bo miejsca było wystarczająco dużo.