Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz…

pomidor1Ta znana wszystkim, nie tylko motocyklowa prawda – stała się moim udziałem. Ten weekend był jak rollercoaster – od zachwytu nową maszyną do takiego wnerwa, że gotowa byłam go już wystawić na aukcji. Spoko… już wyluzowałam i daje sobie czas do wiosny, albo go opanuję, i się zgramy, albo się pożegnamy.

Co tak drastycznie zmieniło to nastawienie? Gleba! Ciężko określić jaka… parkingowa… ale przy krzyżówce. Ale po kolei.

Łapie się ciągle na tym, jak przyzwyczajenia z poprzedniej maszyny utrudniają mi jazdę na nowej. Zbyt szybka redukcja kończy się niespodziewanym hamowaniem, zbyt szybkie odkręcenie nagłym przyśpieszeniem, ciężej jest taką masę zatrzymać, a już najbardziej – utrzymać!

Wracałam z zakupów (kufer załadowany) i dojechałam do wzniesienia, i krzyżówki, którą pokonywałam z 500 razy poprzednim motocyklem. Nie jest to wygodna krzyżówka, bo trzeba się zatrzymać na wzniesieniu, ustąpić pierwszeństwa i dopiero ruszyć pod górę i od razu ostro skręcić 90 stopni. Ułatwiając sobie sprawę na Stringu ustawiałam się już po skosie na lewo z lekko skręconą kierownicą.

I dziś zrobiłam to jak zwykle, nie uwzględniając dużej masy motocykla, która po zatrzymaniu na skręconym kole bardzo szybko się przemieszcza… ku dołowi na lewo. Masakra! Ani się obejrzałam, a maszyna leżała. Próbowałam zapobiec – bez szans! Mogłam się tylko odsunąć i pozwolić mu upaść. Zablokowałam nieco krzyżówkę, jedna Pani wyskakiwała z auta, żeby mi pomóc, ale natrafiło się dwóch rowerzystów i szybciej zareagowali. Paliwo, jak zwykle mi wyciekło (kranik mam na lewej i nie mam jak zakręcić, jak mi na lewo poleci).

Nic strasznego się nie stało, ale przekonałam się, że nie jestem w stanie podnieść nowego moto (techniką podnoszenia tyłem). Do tego jest dużo gorzej wyważony niż np. Freewind i bardzo łatwo go przewrócić. Muszę to sobie poukładać w głowie, nie zrażać się i nadal próbować opanować technikę jazdy Pomidorem. Ma czas – do wiosny!

p.s. kolega mnie pocieszył, że to normalne na początku, bo zrobił identycznie na swojej TDM.

3 odpowiedzi na “Jak się nie wywrócisz, to się nie nauczysz…”

  1. Też naprzewracałam w ten sposób, ale jeszcze na kursie – GS-a 500 – i dzięki temu dobrze sobie zapamiętałam, żeby hamować z kierą na wprost, a manewrować nią już na postoju 😉 Ale na placu, to na placu (chociaż i tak po tych 2 parkingówkach strasznie się spięłam i bałam pochylać w ogóle) – na skrzyżowaniu nie zazdroszczę takiej historii… Niemniej, nie skreślaj maszyny z takiego powodu. Przejedziesz się nim jeszcze parę razy i się wczujesz, w jego wagę, sposób oddawania mocy, stare nawyki przestaną wysuwać się na pierwszy plan. A do każdego pojazdu można się przyzwyczaić, więc na pewno i z tym się oswoisz 🙂
    Jak jeździłam tylko jednym autem, to wsiadając okazjonalnie do innego, więcej czasu zajmowało mi wczucie się w nie, niż jak teraz, gdy jeżdżę co i rusz czymś innym – naturalna sprawa. Jak z cezety wsiadłam na „ogromną” hondę, to też początkowo jeździłam kwadratowo i nie czułam się pewnie nawet (zwłaszcza) przy przepychaniu jej. A teraz może nadal nie robię stuntów :p, ale np. nie boję się na niej wyturlać z garażu tyłem po łuku siłą rozpędu i ogólnie już jestem właśnie przyzwyczajona do jej gabarytów.
    Więc wszystko przyjdzie z czasem – i tak Cię podziwiam, że już się kręcisz nowym nabytkiem tu i tam, aczkolwiek nie dziwię się niecierpliwości 😀

    1. Dzięki za słowa pocieszenia, od wczoraj każdy mi opowiada swoje przygody po zmianie maszyny na cięższą i nie czuję się już w swoich odczuciach odosobniona 😉 Muszę faktycznie znaleźć jakiś plac i wziąć kogoś do podnoszenia maszyny hehheheh problem jest, bo jedna ręka b. słaba – może jak się wzmocni to będę go w stanie podnosić, bo przepycham (na bioderku) bez problemu.

      1. Mi powiedziano, że motocykl jest do jechania, a nie do przewracania 😉 Mimo początkowego oporu na takie dictum (no bo jak mam ulepszać technikę jazdy z takimi obostrzeniami?), przyznaję, że w jakimś sensie to działa – kosztem ostrożniejszej jazdy, ale dzięki ciągłemu skupieniu (i wizji nóg powyrywanych z d**, gdybym popsuła hondę :P), też można czerpać przyjemność z użytkowania, no i przede wszystkim bez szkody dla moto i siebie 😉
        Ale po cichu, to bym nawet chciała mieć dodatkowo jakiegoś paździocha do bezkarnej destrukcji w razie W (chociaż wtedy też bym starała się nie poniszczyć, ale z większym luzem robiłabym choćby głupią 8-kę 😉 ).
        Nic się nie przejmuj glebą – mimo wszystko masz z tego korzyść, bo jesteś świadoma, co poszło źle i utkwi Ci w pamięci, jak tego uniknąć 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.