No i doła mam…

Wiem, wiem pewnie mnie o takie stany nie podejrzewacie. A i owszem zdarzają się… szczególnie na takie wieści!

Całkiem niedawno powaliła mnie wiadomość o tragicznej śmierci dwóch młodych kobiet startujących w rajdach (czytajcie: tutaj). Jeżdżę kibicować na rajdy od 15 roku życia, wiem jaką pasją potrafią być i ile wysiłku wkładają zawodnicy w swoje starty. Wiem też, jaka to satysfakcja, jak można zrealizować własne marzenia.

A świeża historia o tragicznym zakończeniu wyprawy dookoła świata na motocyklach (czytajcie: tutaj), dziś nie dała mi spokoju. Ciągle o tym myślę…

Z jednej strony widzę – jak wielką siłą jest pragnienie przygody i jak wszelkie przeciwności losu można pokonać, jak się jest zmotywowanym do walki o marzenia.
A z drugiej strony – jak szybko i bezwzględnie śmierć potrafi zgasić każdą duszę, nawet taką, która latarnią jest, a nie zwykłym światełkiem.

Ktoś może powiedzieć, że przecież mnie te dwie powyższe historie nie dotyczą, więc po co o tym myślę?
Ale one dotyczą każdego człowieka, który choć przez chwilę podążał drogą wykreowaną przez marzenia. O ile cenniejsze by były te chwile naszego życia, które wspominamy z uśmiechem – gdyby się okazało, że już dziś umrzemy? Na ile wykorzystaliśmy swoje życie, ile osiągnęliśmy celów, jakie zrealizowaliśmy pasje? By na koniec powiedzieć, że było warto!?

Dziś czytałam notatki i oglądałam filmy z wyprawy Maksa i Krzyśka. To był najpiękniejszy okres w ich życiu. Niesamowita ilość przygód, wrażeń, ale i przeszkód do pokonania. Siła ich optymizmu i wytrwałości jest porażająca.

LwG Maks, bo jesteś już gdzieś na górze… Wiesz, daleko mi do Twojego podejścia do życia, ale jutro znów wstanę z uśmiechem dla całego świata. Bo od czegoś trzeba zacząć!

Jedna odpowiedź do “No i doła mam…”

Możliwość komentowania została wyłączona.