Na dziś jest plan 95 kilometrów do pokonania – String jedzie ze wsi do swojego, nowego garażu we Wrocławiu (dzięki Darek!). Oczywiście prowadzić go będzie (już) legalna motocyklistka, nadal blondynka ;-).
Wszystko to w ramach treningu przed moim weekendowym wypadem na Czarną Górę. Arek na swoim czoperku, wstępnie zgodził się tam jechać ze mną. Razem będziemy wyglądać pewnie dość komicznie (czoper + supermoto), no ale dobrze jechać w taką trasę z kimś doświadczonym w jeździe.
Trzymajcie dziś za mnie kciuki, bo stressssa mam lekkiego! To moja pierwsza, tak długa podróż po asfaltach. Nie jadę drogą krajową, tylko „wioskami”, żeby zaoszczędzić innym kierowcą rzucanie k….wami w moim kierunku ;-). No i jak mnie nikt nie będzie gonił, to bez stresu skupię się na jeździe. Mam nadzieję, że jak wsiądę na Stringa to stres zamieni się w koncentrację i radość z jazdy!
P.S.
Napisze wieczorem czy dotarłam szczęśliwie.
Update: Jestem, jestem :-). Ja w jednym kawałku i String też – obydwoje daliśmy radę!
Miałam jedno hamowanie awaryjne, raz musiałam zamknąć oczy podczas jazdy (!) i jedno auto nie było w stanie mnie wyprzedzić ;-).
Szczegóły jutro popołudniu, bo jestem tak padnięta, ze wracając do domu potykałam się o własne nogi. Tak, tak – to właśnie nogi bolą mnie najbardziej, choć przesiedziałam całą trasę ;-).
Trzymam kciuki, znaczy, te… no… kopytka!
czekam na wieczorne wiadomości … 😉 i jestem pewna, ze bedzie szybko i milo 😉