Wiosna nas w tym roku nie rozpieszcza. Jest maj, a nadal zimno. Taki 10-stopniowy weekend to ostatnio standard, czasem do tego wieje lub pada. Ale staram się wyskakiwać na motocykl, choćby na krótkie przejażdżki. Bo to daje tyle frajdy i energii, że warto pojeździć, zamiast w domu się kisić.
Raz w planie była wycieczka po rajdowych odcinkach: Rościszów, Walim, Jugów, Michałkowa, Zagórze Śląskie. Niestety wyszła z tego dupa, a dokładniej dupa srającego chłopka, bo tam musieliśmy zawrócić. Nad górami czarne chmury, mgła i ulewa, a nas te chmury jeszcze chciały gonić. Ale przynajmniej kilka śmiesznych zdjęć mamy:
Innym razem strasznie zmarzliśmy, ale udało się dojechać do Pałacu Randowshof w Boguszycach. Ciekawa byłam, jak wyglądają jego pozostałości, no i lubię jeździć w tym kierunku, bo drogi gładkie i kręte po drodze (choć przy niedzielnych kierowcach to trzeba ćwiczyć cierpliwość 😂).
Na miejscu zagadała mnie sympatyczna mieszkanka, opowiedziała o tym, że pamięta jak był to budynek mieszkalny dla wielu rodzin, które przeniesiono. Potem właściciel miał go odbudować, ale wcale mu to nie szło (małą wieżyczkę odnowił), aż zmarł. Potem nikt budynku nie pilnował, więc dewastacja postępowała. Teraz trwają tam powolne prace porządkowe, a czy coś więcej będzie ratowane to się okaże…