Muzeum Sentymentów w Kowarach

W ostatnią sobotę, tak na spontanie (bo plany były wstępnie inne), wyskoczyliśmy do Muzeum Sentymentów w Kowarach. Praktycznie zero planu, ale na szczęście jechał z nami Bartek, który doskonale zna okoliczne drogi i szybko wytypował fajną trasę bocznymi, widokowymi drogami. A na miejscu złapaliśmy na parkingu parę perełek motoryzacji – taka dodatkowa atrakcja w temacie sentymentalnego powrotu do przeszłości.

Samo muzeum mieści się w dawnej fabryce dywanów. Na piętrze jest kilka pomieszczeń, w których zgromadzono imponującą ilość eksponatów. Dotyczą głównie czasów PRLu, dlatego największa frajdę mieliby tam zdecydowanie nasi rodzice. Sama nie pamiętam z tego okresu zbyt wiele, jedynie z opowieści. Choć były tam moje pierwsze kozaki „Relaks”, różne zabawki, pierwsze komórki „cegły” itp.. Pośmialiśmy się trochę i powspominaliśmy, np. co pamiętamy jeszcze z domu babci.

Po drodze widzieliśmy jakiś baner reklamowy, że jakaś wyspa jest w Kowarach i postanowiliśmy tam wyskoczyć na obiad. Miejsce spoko, choć pewnie weekendowo bywa tam ciasno. Jedzenie dobre, choć nie porywa, miejsce raczej do zaliczenia niż powtórzenia. Na miejscu spotkaliśmy jeszcze jednego Versysa, prowadził go motocyklista z Niemiec, więc dostał od nas klubową naklejkę.

Drogę powrotną urozmaiciliśmy sobie tak, żeby wracać trochę dłużej – przez Domy Tkaczy i punkt widokowy, gdzie sympatycznie pogadaliśmy sobie z napotkanymi motocyklistami. Wycieczka w takim towarzystwie zawsze jest udana, a atrakcje i trasy Dolnego Śląska ciągle mają coś przed nami do odkrycia.