Korzystając z kilku dni urlopu pod Kliczkowem, postanowiliśmy wyskoczyć na całodniową wycieczkę, gdzieś w okolice Jeleniej Góry. Znalazłam kilka punktów, które chciałam zobaczyć przy okazji. Trasa wiodła cudnymi drogami, krętymi i z idealną nawierzchnią. Już sama jazda – to sama frajda, ale doszły do tego ciekawe miejsca.
Zacząć mieliśmy od Muzeum Kargula i Pawlaka w Lubomierzu, ale po drodze nie sposób było się nie zatrzymać w miejscowości Pławna i zadziwiającym miejscu. Kiedyś to było miejsce wprost ze śląskich legend, a teraz jest tam wszystko: koń trojański, napoleon, wielki jeleń, drewniane chaty, pomarańczowy zamek, złote figury, skrzaty, kamienne posągi, rycerze, krasnale, czarownicy, potworki, ponoć nieco dalej Arka Noego i cholera wie, co jeszcze, bo do środka biletowanego nie wchodziliśmy.
Potem pojechaliśmy do małego miasteczka Lubomierz, zjedliśmy lody na wyludnionym ryneczku i odwiedziliśmy Muzeum Kargula i Pawlaka w dawnym Domu Płócienników. To miasto przewijało się w filmie, dlatego zgromadzono tam wiele eksponatów z filmu i innych użytkowych przedmiotów z tamtych czasów.
Po drodze zjechaliśmy z asfaltu na mały most spacerowy nad Jeziorem Złotnickim i pojechaliśmy na obiad do Perły Zachodu.
Bardzo ciekawe to miejsce, świetnie położone i z klimatem. A do tego obiadek syty! Spotkaliśmy się tam z kolegą Tomkiem, który właśnie wracał z motocyklowego wypadu.
Tomek nas porwał na Górę Szybowcową, a potem my jego do pięknie odnowionego Pałacu Wojanów.
Na koniec chciałam odwiedzić Zamek Karpniki, który podziwiałam lata temu, gdy jeszcze nikt się nim nie opiekował. Teraz w zamku jest hotel i całość wygląda imponująco.