Start sezonu i świąteczne 350 km

Te święta były naprawdę super, bo po pierwsze – rozpoczęłam sezon, a po drugie – nie miałam czasu dużo jeść, a jest to szczególnie ważne, bo po ubraniu motocyklowych spodni w piątek wydałam okrzyk: „Ale jak to się nie zapnę?!!!!”. Ja wiem, że zimą moja aktywność fizyczna ogranicza się do klawiatury, ale żeby, aż taka kara za to była? 🙂

IMG_20160328_202348Jak czytacie mojego bloga, to wiecie, że u mnie bardzo często „potrzeba jest matką wynalazku” i w ten oto sposób wymyśliłam elastyczny guzik! (na foto) Na szczęście była to jakaś jednodniowa niedyspozycja brzuszna, albo spodnie się rozciągnęły, bo w kolejne dni już udawało mi się zapiąć, ufff 😉 . Może być też tak, że motocykl w cudowny sposób spala kalorie – i tego planuję się trzymać w tym sezonie!

Do Kotliny Kłodzkiej na święta wyruszyłam w piątek, a było ok. 9 stopni w mieście i 7 na miejscu. Poubierałam się na cebulkę, ale kask wzięłam letni, bo jednak duża szyba to jest to, czego potrzebuję najbardziej, nawet jak mi zęby po jej drugiej stronie szczękają 😉 . Rękawice, które dostałam w prezencie okazały się być całkiem ciepłe, a nowe buty zupełnie odwrotnie, ale na szczęście przystanek miałam u Magdy i Andrzeja, którzy poratowali mnie dodatkowymi skarpetkami yyyy bambusowymi 😉 i pasem nerkowym (bo zapomniałam).

IMG_20160328_184046Nie dało się jechać więcej, niż 90 km/h, bo groziło to wychłodzeniem organizmu na amen. Niestety olej mi nadal cieknie i pewnie muszę wrócić do serwisu. Wielkim plusem zimowej naprawy jest to, że Pomidor na wietrze jest o wiele bardziej stabilny, więc to tylne łożysko było odpowiedzialne za to „pływanie” motocykla podczas wiatru.

Do moich obowiązków świątecznych należy wyprawa ze święconką i to zwykle jedyna okazja w roku, żeby mnie ksiądz zobaczył i nawet poświęcił przed sezonem. Jak wyjechałam to padało co chwilę, a po wyjściu z kościoła klimat zmienił się na wiosenny i bajecznie słoneczny, a to wszystko w kwadrans! Może jak zacznę chodzić częściej do „Bozi” – to w sezonie lepsza pogoda będzie? Muszę to przemyśleć 😉 .

IMG_20160326_114644W pierwszy dzień świąt załapałam się jedynie na śniadanie, potem była ponad 100-kilometrowa traska z Emilem na litrowym Kawasaki, żeby popołudniu wpaść na imprezę pod Brzegiem Dolnym. Starałam się jechać te 110 km/h na trasie, żeby Emil nie zasnął, ale w sumie nie marudził za bardzo, bo czego się nie robi dla… mnie 😉 . Potem to bolała mnie głowa, bo wpadłam na cudowny pomysł picia wina i ajerkoniaku na zmianę 😉 .

Drugi dzień świąt to dopiero był wyjątkowy! Nastał wreszcie ten moment, a w szczególności pogoda, by nagrać kolejne sceny do filmu dokumentalnego „Pasja na 2 kołach”, w którym z Pomidorem także gramy. Z reżyserem byliśmy umówieni przed 13 na małe kręcenie scen z jazdy, a potem o 14 zaproszeni przez nas motocykliści, także mogli zaprezentować się przed kamerami. Pojawiło się ok. 30 motocyklistów, z czego jakieś 90 % to „gęby”, które znam i bardzo lubię 😉 . Fajnie tak pogadać, pośmiać się i powspominać po zimowej przerwie, a przy okazji zrobić wielką paradę po okolicy, żeby materiał filmowy powstał.

To był super dzień i choć teraz zajebiście boli mnie operowany bark (chyba zapomniał o tym, jak się kierownicę trzyma), to uśmiech nie schodzi mi z twarzy. I choć przestawili ten pierdzielony czas i jutro rano będę mordować budzik o 5 rano (choć będzie 6-ta), to wiem, że chwilę potem nadal się będę uśmiechać. Bo jest wiosna, bo znowu wsiadłam na motocykl, bo świat z perspektywy dwóch kółek jest po prostu lepszy!

Zwiastun filmu „Pasja na 2kołach”

Zapraszam do obejrzenia zwiastuna filmu dokumentalnego o motocyklistach „Pasja na 2kołach”, w którym zagrałam. Nie byłabym kobietą, gdybym powiedziała, że mi się podoba własny występ 🙂 , ale Pomidor wypadł tak, że normalnie kupiłabym go drugi raz!

Podczas jednego z najbliższych weekendów wystąpimy jeszcze z motocyklami, w pełnym rynsztunku na drodze, a premiera odbędzie się w drugiej połowie marca. Mam nadzieję, że czekacie tak niecierpliwie jak ja, na efekt końcowy 😉 !

Droga Wolna – recenzja filmu

plakatBez ściemy, prawdziwy dokument o podróżowaniu motocyklem. Gdzie świat nie jest kolorowy a często szary, brudny i zrujnowany. Gdzie liczy się przede wszystkim kontakt z drugim człowiekiem i droga do pokonania przez trójkę przyjaciół.

W czasach, gdy wielokrotnie udowodniono, że ludzie potrafią przejść obojętnie obok kogoś, wijącego się z bólu na chodniku, kiedy liczy się tylko własne ego i postawienie ściany wokół niego, a komunikacja międzyludzka polega na „fejsbukowych” wpisach – na ekranie kin zobaczyliśmy, jak można żyć inaczej. Nie kolorowo, nie łatwo, ale prawdziwie. W bezpośrednim kontakcie z otaczającym światem i z obcymi ludźmi (często bez porozumienia na płaszczyźnie językowej) – w kontakcie dusz, porozumieniu uśmiechem i otwartością na to, co może przynieś nowy dzień.

Początek filmu nieco mnie zdziwił. Wiedziałam, że będzie to dokument finansowany ze środków własnych, ale oczekiwałam nieco lepszej jakości, szczególnie dźwięku. Potem było już tylko lepiej, nie dlatego, że akcja była wartka i sensacyjna – ale dlatego, że cholernie wciąga. Trafne ujęcia, montaż i komentarze narratora, które miałam ochotę zanotować w głowie. Prawda, którą każdy czuje pod skórą, została wyartykułowana, wyśpiewana i zobrazowana. Każdy, mający naturę człowieka dążącego do wolności i do takiego, prawdziwego kontaktu ze światem.

To nie jest sztywna historia, o nie. Poczucie humoru chłopaków nie opuszcza nawet, jak sytuacja jest, lekko określając „niekomfortowa”. Ujęcia i komentarze rozbrajają! Ujmują też ludzkie zachowania, takie szczere i otwarte. To ludzie przy drodze są tu najważniejsi, nie sama droga. A dzięki dokumentowi poznajemy ich wielu: takich, żyjących w wielkiej biedzie, takich z olbrzymią pasją, podróżników i jeszcze innych – z polskimi korzeniami. Duże wrażenie robi gościnność mimo biedy, uśmiech mimo wszystko i wiara (ta w złoty obraz Matki Boskiej i ta w wolność człowieka).

Sami bohaterowie motocyklowej podróży po Azji są tacy… prawdziwi. Oni tam nikogo nie grają, potrafią „prosto w oczy” (oko kamery) powiedzieć co myślą i podziękować tak, że miałam ciarki na plecach. Trzymają się razem i razem rozwiązują wszystkie problemy. A czasem są tacy… transparentni. Bo przez nich widzimy, jaki jest świat.

Z pewnością obejrzę ten film jeszcze raz. A komu go polecę? Nie tylko motocyklistom, a każdemu, kto potrzebę wolności i poznania świata – ma pod skórą.