Festiwal Kwiatów w Książu

Majówka szara i deszczowa, więc postanowiłam ją nieco podkolorować i wybrałam się na Festiwal Kwiatów w Zamku Książ. Słyszałam, że dzikie tłumy tam bywają, ale liczyłam na to, że w piąty dzień imprezy już nie będzie tak źle.

3-go maja nie było słonecznie, ale na szczęście nie padało. Po dojechaniu na miejsce okazało się, że ruch pojazdów jest kierowany na jakieś odległe parkingi. Inne motocyklistki podjechały jednak pod zamek, więc i ja spróbowałam „na piękne oczy” przekonać policjantów, że miejsce pod zamkiem dla małego motocykla z pewnością się znajdzie! Udało się 🙂 A potem to już faktycznie ujrzałam dzikie tłumy w drodze na zamek…

Spotkałam po drodze motocyklową ekipę z Wrocławia, już po zwiedzaniu, a na zamku widziałam się na chwilę z Justyną, która tam pracuje i trochę mi o zamku poopowiadała.

Na zamku byłam już ze dwa razy, ale w czasie tego święta wygląda on zupełnie inaczej. Pomieszczenia są przyozdobione kwiatowymi instalacjami (pod kolor i w klimacie poszczególnych sali), wszędzie pełno wystawców z przeróżnymi, najczęściej ręcznie wyrabianymi i/lub naturalnymi produktami oraz roślinami. Zwiedzających było sporo, ale największa fala przeszła i już można było w miarę swobodnie zwiedzać i robić zdjęcia:

Były galerie obrazów, jak i unikatowa galeria zdjęć z codziennego życia mieszkańców zamku. To taka teleportacja w czasie – to co dla nas jest po prostu ciekawym miejscem turystycznym, dla innych było rezydencją, domem, miejscem pracy. Codzienne chwile radości, zdjęcia okazyjne i ważne momenty życia mieszkańców zamku.

Po spacerze,w mało przyjemnej mżawce i mgle, po tarasach zamku, wpadłam na… motocykle! Bardzo sympatyczni panowie z historycznej grupy rekonstrukcyjnej z Dzierżoniowa zrobili mi małą sesję na swoich maszynach. Mają olbrzymią wiedzę, a ja oczywiście pytałam, co i do czego jest w tych unikatowych motocyklach. Prawdziwe i wypielęgnowane perełki motocyklowe oraz niesamowici pasjonaci historii! Pozdrawiam ich serdecznie!

Wewnątrz zamku było duszno, a na zewnątrz wilgotno i zimno – w pełnym rynsztunku nie było łatwo, a jeszcze to przenikliwe zimno podczas powrotu! Szybę zalewała mżawka, a od spodu wciąż parowała – połowę drogi musiałam jechać powoli, bo z otwartym kaskiem, żeby cokolwiek widzieć.

A co przywiozłam z zamku? Na pewno nie kwiatka w doniczce, bo u mnie przetrwają tylko kaktusy i aloesy haha Dwa motocykle przywiozłam z których zrobię sobie kolczyki!