Zmęczona wzdychaniem do nieosiągalnego cenowo Nolana N40 Full i lodowatym wiatrem, którego jesienią doświadczam w moim HJC-is multi, zaczęłam rozważać zakupienie jakiegokolwiek kasku do użytku w chłodniejsze miesiące roku. HJC ma genialnie dużą szybę, latem nigdy w nim nie jest za gorąco, daszek i blenda chronią przed słońcem, więc zostawię go sobie na ciepłe dni.
Nie mam kasy, więc rozglądałam się za kaskiem tanim i w miarę dobrym, wstępnie padło na LS2, które w testach Sharpa nieźle sobie radzą. Ale poszłam do zaprzyjaźnionego sklepu www.moto-point.com.pl, żeby przymierzyć inne kaski.
Niestety okularnicy mają z kaskami nieco problemów, bo wiele modeli nie ma wcięć w gąbkach na okulary, co skutkuje trudnym wkładaniem, samoistnym podnoszeniem się okularów, bądź wbijaniu ich w nos. W tych czasach wiele osób nosi okulary i pora, żeby producenci zaczęli ten problem zauważać (moje dotychczasowe dwa HJC były w tym względzie świetne). A w kasku Shark Skwal, który w sklepie wpadł mi od razu w oko – znalazły się specjalne, cienkie panele, które okularów zakładanie powinny ułatwiać. Napisałam „powinny”, bo póki wypełnienie jest nowe i z kominiarką – wcale to proste nie jest. Ale okulary przynajmniej zostają na swoim miejscu.
To był pierwszy plus tego kasku, drugim było malowanie – idealnie pasujące do Pomidora. Kolejnym było dobre dopasowanie, bezpieczne zabudowanie, a jednocześnie szeroko wycięta szyba i dodawany w zestawie pinlock. Ten kask wyróżnia się jeszcze innowacyjnym systemem diod (które ładujemy jak komórkę), świecących światłem stałym lub migającym (do 12 godzin). Jest na tyle lekki, że prawie go nie odczuwam w trakcie jazdy. Niestety nie jest tani, tzn. jest tani w porównaniu do innych modeli Sharka, a nie jest w stosunku do LS2. Jednak dostałam dobrą ofertę ratalnej spłaty i rabat, więc się na niego zdecydowałam!
Samo mierzenie kasków jest dosyć męczące, bo w kominiarce gorąco, a niektóre modele wchodzą na głowę bardzo opornie. Jednak, gdy już miałam swojego wybranka – radocha była wielka! Większa, niż przy nowej parze butów, zdecydowanie! 😉 Z wrażenia i ilości endorfin zapomniałam nawet, że od paru godzin głodna chodzę hehe.
Pierwszy test miał miejsce kolejnego dnia popołudniu. Endorfiny opadły i niestety – szara rzeczywistość i pierwsze wady kasku też się ujawniły. Przy jesiennych 10 stopniach paruje bardzo mocno i nie dość że sama szyba, to i okulary też. Nawet otwarcie szyby nie pomaga, gdy stoję – trzeba ruszyć, by para odpuściła (albo nie oddychać hahaha). Nie pomogło również zdjęcie deflektora z nosa.
Szyba chodzi tak opornie (ma system ząbkowy), że żeby ją otworzyć musiałam używać obu rąk! Z plusów – to jest cichy i zamknięcie szyby robi dużą różnicę w tym wyciszeniu. Dźwięk robi się nieco dudniący, ale mi to jakoś nie przeszkadza po HJC, gdzie huk wiatru mógł ogłuszyć.
Wieczorem zdjęłam szybę i założyłam pinlocka. Pomogło to na dwie dolegliwości – szyba nie paruje (okulary nadal), a i jakby zaczęła lżej chodzić, jestem w stanie, już jedną ręką ją unosić. Blenda spada nisko, jest wystarczająco ciemna i wygodnie się ją opuszcza i podnosi (w HJC musiałam się walić po czubku kasku).
Zapięcie jest szybkie, wygodne i dobrze zabezpiecza przed otarciami. Gąbki są spore, ale nie wypychają policzków (czytaj: nie powiększają zmarszczek mimicznych 😉 ), a wewnątrz tworzą kanały powietrzne, więc wentylacja latem powinna być dobra. Pole widzenia na boki mam porównywalne do HJC, jednak dołem dosyć ograniczone – muszę pochylać głowę, by widzieć prędkościomierz.
Podsumowując – zakup był udany, choć nie jest to jeszcze mój idealny kask!