Grupowa polatanka – Dwór Obronny w Piotrowicach Świdnickich

Nie za często biorę udział w wyjazdach motocyklowych większych grup, ale pewnej niedzieli się skusiłam. Grupy: Motolotki i Motomania zorganizowały wypad na zwiedzanie Dworu Obronnego w Piotrowicach Świdnickich oraz wspólne ognisko pod ruinami zamku Cisy. Zabrałam więc swoją ekipę i dołączyliśmy. Okazało się, że pierwsi dojechaliśmy na miejsce, powoli dołączały kolejne motocykle, a ostatecznie zebrało się ok. 40 motocyklistów i motocyklistek.

Dwór Obronny w Piotrowicach Świdnickich z 1599 roku jest w rękach prywatnej Fundacji Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego Śląska, która go odrestaurowuje. Budynek główny pięknie się prezentuje w swym kształcie, ale w środku nadal same gołe ściany, a pod dachem, jako ciekawostkę i zabezpieczenie obiektu, zawieszono samolot do oprysków.

Całość ma duży potencjał, właściciele inwestują w kolejne remonty, ale wymaga to jeszcze wielu środków finansowych. W osobnym budynku fundacja stworzyła małe muzeum techniki rolniczej, gdzie zebrała wiele ciekawych eksponatów z życia wsi przed laty. Ta sala oraz mała restauracja jest także wynajmowana na mniejsze lub większe imprezy okolicznościowe.

Po grupowym zwiedzaniu pojechaliśmy rozpalić ognisko, na rozległej leśnej polanie, tuż przy ruinach średniowiecznego, obronnego Zamku Cisy. Zamek spełniał swoje funkcje do wojny trzydziestoletniej, podczas której został spalony, następnie rozgrabiony z pozostałych materiałów budowlanych przez chłopów. I tak istnieje już tylko w formie leśnej ruiny, którą częściowo odbudowano i zabezpieczono, by była ogólnie dostępna.

Grupa Motolotki świetnie prowadziła grupowy przejazd, każdy czuł się bezpiecznie, a prędkość była do wszystkich dostosowana. Panowała przyjacielska, wesoła atmosfera. To była udana wycieczka w fajnym towarzystwie. Czasami warto przełamać schematy, wyskoczyć na taką „zbiorówkę” i poznać nowych ludzi.

W kolejny weekend wyskoczyłam sobie do Wrocławia na lody i taras widokowy w Sky Tower na 49. piętrze. Nigdy tam nie byłam i o dziwo nie odpalił mi się lęk wysokości, chyba czułam się przez te grube szyby całkiem bezpiecznie. Widok rozpościera się całkiem fajny, choć ja nie jestem fanką miejskiej architektury (raczej lubię widoki naturalne jak z Góry Jested). Po 15 minutach już mi się nudziło, zadzwoniłam po przyjaciół i wyskoczyliśmy razem na prawdziwe lody włoskie.