Zajęcia trzecie

Motto z zajęć: Szczególna ostrożność – to takie zachowanie, żeby było szybkie zareagowanie.

Na początek – miłe zaskoczenie, bo dołączyły do naszej grupy jeszcze 2 dziewczyny! Ciekawe, czy są takie „zielone” z motocykla jak ja :-)?

Z czymś się kojarzy?
Nieopatrznie usiadłam w ostatniej ławce, a że tam zwykle siadają „leserzy” – poszłam na pierwszy ogień – do tablicy! Zostałam przemaglowana z jazdy po ósemce, ale na szczęście coś mi tam z ostatnich zajęć w głowie zostało…

Instruktor Waldek pokazał nam najbardziej optymalny tor jazdy po tej cyferce – która zapewne, będzie za jakiś czas moją największą zmorą :-).

Potem kolejne osoby omawiały wybrane artykuły kodeksu drogowego i skupiliśmy się na sytuacjach – w których motocyklista musi wykazać się szczególną ostrożnością. A na zadanie domowe każdy dostał kilka pytań z testów egzaminacyjnych do omówienia na kolejnych zajęciach.

Zajęcia pierwsze

Motto z zajęć: Motocyklista ma dużo więcej do stracenia!

Wybrałam się na pierwsze zajęcia do szkoły Motorsfera. Na kurs zgłosiło się kilkunastu mężczyzn i dwie kobiety – w tym ja! Na początku oczywiście sprawy organizacyjne: wypełnienie formularza i umowy, ustalenie grafiku zajęć. Klimat lekko skrępowany, bo przecież nie znamy się nawzajem – aczkolwiek instruktor Waldek próbuje nas rozruszać :-).

Pierwszy wykład jest poświęcony elementom, na jaki składa się egzamin kat. A. Czyli, jakie manewry musimy opanować i jaką wiedzą dysponować – by zdać. Początkowo wykład prowadzi jeden z kursantów bardziej zaawansowanych, niż my.

A to coś, będę ujeżdżać 😉
Potem instruktor próbuje zaktywizować nasze szare komórki, bo okazuje się, że nie każde proste pytanie – ma prostą odpowiedź. A czasem jak nawet znamy odpowiedź, to ciężko ją uzasadnić. To zdecydowanie fajniejsza forma nauki, bo dyskusja bardziej zapada w pamięć, niż monolog nauczyciela na którym można, choćby zasnąć :-).

Nie czuję się jak w szkole, bo bezpośredniej kary – czyli złej oceny, tu nie ma. Jedyną karą (pośrednią) za nie wchłoniętą wiedzę, jest moje własne bezpieczeństwo. Chyba warto się nauczyć!

Na koniec dostaliśmy zadanie domowe! Dwuosobowe grupy będą opracowywać po 1 artykule kodeksu drogowego i prezentować go reszcie grupy. Ja z kolegą po sąsiedzku (o imieniu jeszcze mi nie znanym) dostaliśmy art. 24 dotyczący wyprzedzania. Czyli min. tego, czego nie znoszą kierowcy aut – jazdy motocykli między pasami ruchu :-).

Szukam Szkoły Jazdy!

Jakoś średnio podoba mi się styl uczenia jazdy na motocyklu po mieście – jedzie sobie kursant, a za nim Pan samochodem udzielający wskazówek. Dlaczego to nie fajne? Bo jest za motocyklistą, więc nie widzi tego co on (a jak widzi to chwilę później – oby nie za późno!) i raczej ma inną perspektywę do postrzegania odległości.

Nie może być przecież też za blisko, bo kursant się uczy i może wywinąć jakiś numer. No ja jestem zdolna i pewnie na początku, nie jeden atak paniki bym zaliczyła. A czy mogę liczyć wtedy na Pana siedzącego z tyłu w aucie? No dobra, zawsze może mnie obtrąbić ;-)!

Wiem, że dla niektórych taka nauka to tylko formalność, bo jeździć już dawno umieją, no ale dla mnie to szkoła pod podstaw – więc muszę ją wybrać dobrze!

motorsfera na mieście
No i przyszło olśnienie… kiedyś (obracając się tradycyjnie w stronę ryczenia silnika) zobaczyłam na wrocławskiej ulicy niespotykany obraz. Parę prawie jak Flip i Flap – czyli ścigacz z instruktorem na sobie i obok „kawałek ścigacza” z kursantem. Jeden pewny siebie i dowodzący, drugi raczej niepewny – ale walczący!

Wow – pomyślałam. To jest prawdziwa szkoła jazdy na motocyklu.

Z pomocą przyszedł „wujek Google” i na hasło „instruktor na motocyklu Wrocław” – ujawniła się Szkoła Motocyklowa Motorsfera. No to pora wziąć sprawy we własne ręce! I w te same ręce manetki? 😉