Mały kurs doskonalenia techniki jazdy

W niedzielę mieliśmy okazję uczestniczyć w kursie doskonalenia techniki jazdy na małym torze, który powstał na lotnisku pod Opolem (Polska Nowa Wieś). Organizatorem był ODTJ Delta, a samo szkolenie gościnnie poprowadził Zbyszek Łacisz z Akademii Bezpiecznej Jazdy Lanette z Gliwic. Szkolenie było o 9, więc trasę podzieliliśmy sobie z Emilem na 2 kawałki z noclegiem i rano musieliśmy podjechać jedynie z Nysy. Trochę pobłądziliśmy po małych uliczkach, które zamieniały się w drogi szutrowe, a czasem błotne (raz mało mnie to błotko nie wciągnęło), a potem szukaliśmy właściwego budynku na torze. Udało się dotrzeć prawie na czas, a na miejscu było już ciepło i gorące napoje, więc mogliśmy się dogrzać.

Tor było mokry, ale w czasie, gdy omawialiśmy teorię nieco przeschnął. Zbyszek przygotował dla nas wiele zadań sprawnościowych i z hamowania, a także postawy na motocyklu. Na plac podstawiono nam 2 motocykle testowe od Delty, ale takie, w których możliwości techniczne nieco wątpiliśmy (obroty same podskakiwały w jednym i rączka się urwała), więc postanowiliśmy ćwiczyć na własnych maszynach. Dało mi to szansę lepszego poznania Dziabąga (Kawasaki ER6N) i niestety przekonania się, że to nie jest łatwa w manewrowaniu parkingowym maszyna.

Pierwsze zadanie wykonałam z lżejszym i niższym motocyklem testowym, ponieważ był to slalom pieszy z motocyklem u boku przez ciasne bramki. I o ile było to proste do przodu, to to samo trzeba było zrobić do tyłu. Zgrzałam się nieźle przy tym ćwiczeniu, bo motocykl trzeba było odsunąć od bioderka (ja zwykle na bioderku przeprowadzam) i jeszcze go pochylać w obie strony. Motocykl mi się w bramkach mieścił, tylko ja raz czy dwa, stopą ze słupkiem się spotkałam, przez nieuwagę.

20161030_114805Kolejne ćwiczenia to bardzo ciasny slalom z przesunięciem (słupki nie w jednej linii, ale raz po lewej, raz po prawej), co wymagało dużej skrętności przy niewielkiej prędkości na półsprzęgle. To ćwiczenie mnie pokonało – tzn. pozwoliłam sobie na zbyt duże zwolnienie w stosunku do pochylenia motocykla. W tym momencie jego masa mnie przeciążyła i musiałam mu pozwolić upaść. Oczywiście serce mnie zabolało, ale szkody dzięki zamontowanym crashpadom nie były duże. Ułamała się końcówka podnóżka i klamka hamulca się nieco wygięła (czego konsekwencją było prawie ciągłe świecenie stopu w drodze powrotnej).

Kolejne zadanie było dla mnie początkowo zbyt trudne, bo wymagało prostego wjechania pomiędzy słupki, a następnie na sygnał instruktora – ostrego nawrotu w prawo lub w lewo. Miałam problem ze zmieszczeniem się Dziabągiem w granicach tych słupków. Manewr ten wymagał dużego przeciwsiadu na małej prędkości z użyciem sprzęgła. To był słaby punkt mojego panowania nad Dziabągiem, więc odjechałam nieco dalej poćwiczyć coraz ciaśniejsze i wolniejsze kółka na nim. Co przydało mi się w kolejnym zadaniu. A był to bardzo ciasny tor z nawrotem wokół opon. I to właśnie te opony były najtrudniejszym elementem wyznaczonej trasy. Ale uparcie powtarzałam to zadanie z 15 razy, aż zrobiłam ten nawrót bez podpierania się awaryjnie stopą 3 razy. Potem próbował Emil i też miał problem, by wykonać to zadanie moim motocyklem.

Wiem, że to nie motocykl jest problemem a umiejętności (bo dobry motocyklista nawet wielką maszyną czy ścigaczem taki tor pokona), ale zdaję też sobie sprawę, że są motocykle, które ułatwią takie zadania i są takie – co utrudnią. Miałam okazję się przekonać o tym chwilę potem, kiedy Oskar (który z nami był na szkoleniu) dał mi poćwiczyć swoją, przygotowaną do motogymkhany MT-07. Rany! Jaki to boski, stworzony do manewrowania, lekki i skrętny motocykl. Mogłam na nim wykonać ćwiczenie, które początkowo mnie przestraszyło…

Trzeba było napędzić się do ok. 30 km/h (trzeci bieg), puścić kierownicę (ręce do góry), a następnie na sygnał instruktora opuścić tylko jedną rękę i popchnąć kierownicę, by przy użyciu przeciwskrętu skręcić we wskazaną przez instruktora stronę. Wydawało mi się to bardzo trudne, a jednak okazało się bardzo fajnym ćwiczeniem. Przekonałam się, że kierownicy motocykla wcale nie trzeba trzymać, a przeciwskręt działa bardzo dobrze.

Następnie na swoim motocyklu wykonywałam slalom szybki z użyciem przeciwskrętu właśnie, a na MT-07 zadanie z hamowaniem pulsacyjnym. Ten punkt chętnie poćwiczę jeszcze na jakimś placu, bo zdarza mi się przy ostrym hamowaniu odkręcać manetkę (oczywiście nic się nie dzieje bo sprzęgła używam), ale chcę to wykluczyć.

Następnie ćwiczenie, które bardzo mi się spodobało, szczególnie, że mogłam je znowu wykonać na MT-07. Na placu powstało koło ze słupków, wokół którego trzeba było krążyć w jedną, a następnie w przeciwną stronę. Ale wszystko z użyciem 3 pozycji na motocyklu: 1. równym pochyleniem motocykla i własnym, 2. przeciwsiadem, czyli znacznym pochyleniem motocykla, a własnym w stronę przeciwną i 3. w pozycji sportowej z kolanem (co na początku sprawiło mi trudność, bo nigdy jej nie ćwiczyłam, ale później całkiem mi się spodobała).

Co mi dało to szkolenie? Poznałam swoje mocne i słabe strony, i wiem nad czym muszę popracować oraz jakie ćwiczenia na dowolnym placu mogę wykonywać. Otrzymałam wiele cennych wskazówek od Zbyszka i Oskara. Przekonałam się także, że jazda przed siebie to nic trudnego, ale dalsze doskonalenie techniki jazdy powinno być obowiązkiem motocyklisty, bo nabyte w ten sposób umiejętności mogą się przydać w każdej niespodziewanej i trudnej sytuacji na motocyklu.