Tak się jakoś złożyło, że ubiegłego weekendu nie spędziłam na motocyklu. Byłam trochę chora, pogoda była zmienna i często deszczowa, więc wykorzystałam ten moment na naukę jazdy… samochodem 🙂 . Dziwnie to brzmi, wiem, ale mam prawko od 1998 roku i praktyki za kółkiem tylko 1,5 roku. A ostatnie 5 lat jeżdżę jedynie: motocyklem, tramwajem, autobusem i pociągiem. Niby się tego nie zapomina, ale jestem znów na takim etapie, że muszę myśleć o tym, co za czynność mam wykonać za chwilę. Zatraciłam zdolność automatycznej jazdy, jeżdżę spięta i szare komórki normalnie zagotowane 🙂 .
Nie od dziś wiadomo także, że kobieta i mężczyzna w jednym samochodzie, w sytuacji, gdy obydwoje są kierowcami – rodzi konflikty. Nie inaczej było i tym razem, a poszło o… znak drogowy, a dokładnie o dwa znaki na zwężonym fragmencie drogi:
– dla mężczyzny znaki te (foto niżej) oznaczają: pierwszeństwo dla nadjeżdżających z przeciwka, a drugi pierwszeństwo na zwężonym fragmencie jezdni.
– a dla mnie, blondynki interpretacja jest prosta: jak jestem czerwoną strzałką – to muszę puścić tych z drugiej strony.
No i się zaczęło… Że ten jest kwadratowy, a ten okrągły, ten jest zakazu, a tamten informacyjny bla bla bla 🙂 Czy to moja wina, że ktoś nie namalował kiedyś tego znaku jakoś ładniej? Np. że jedno autko stoi, a drugie jedzie?
Po co mam sobie komplikować życie z tymi znakami, skoro zasada jest prosta: jak jestem czerwoną (jak STOP) strzałką to jadę, gdy mam wolne. Ot i cała blond filozofia! 🙂 Oczywiście dyskusja skończyła się na parkingu, gdzie (jak na kobietę z godnością przystało hehe) wysiadłam, mówiąc: „to sam sobie jedź” i tyle było tej nauki 😉 .
Byliśmy też na rajdzie, tak trochę z sentymentu do dyscypliny, która mnie kiedyś pasjonowała (fot. Emil):
A Magda z Andrzejem i Asią byli na rozpoczęciu sezonu z różnymi konkursami. Asia wygrała w konkursie z alkogoglami, a Andrzej dostał się do półfinałów w konkursie na najwolniejszą jazdę (Fot. Andrzej Turczyn):
p.s. Emil stwierdził, że zacznie być bardziej tolerancyjny na drodze dla blondynek, skoro mamy własny punkt widzenia na znaki drogowe.
No i dobrze! Przyczyniłam się do wzrostu tolerancji na drodze 🙂