Weekendowe zwiedzanie i szlajanie się :-)

Ten weekend przysporzył mi wielu wrażeń, choć przejechałam jedyne 120 kilometrów. Piątkowy wieczór był bardzo zaskakujący i to dosłownie! Mieliśmy z Emilem jechać do Brzegu na sobotę, ale trzeba było poczekać z tym do 20-stej godziny, bo Emil miał się jeszcze z kolegą spotkać pod Lidlem na chwilę. Generalnie dziwnie się zachowywał, a jego facebookowy komunikator był podejrzanie nadaktywny. Ale w życiu nie wpadłabym na to, że właśnie jestem wkręcana w… imprezę niespodziankę!

IMG_20160513_203258Zamiast pod Lidlem wylądowaliśmy pod salonem Yamahy i dalej nie wiedziałam o co chodzi. Dopiero moi znajomi w drzwiach uświadomili mi, że coś jest na rzeczy i to, że tam zostałam przywieziona – to nie żaden przypadek. Otóż wszyscy się zmówili, by mnie powitać w nowym miejscu pracy 🙂 . Byłam w szoku, ale jakże pozytywnym! Takiego wieczoru to się nie spodziewałam 🙂 . To nie koniec pozytywnych niespodzianek związanych z nową pracą, ale jeszcze Wam nie zdradzę reszty, żeby nie zapeszać…

W sobotę wybraliśmy się samochodem na zwiedzanie Opactwa Cystersów w Lubiążu, które tylko raz w roku otwiera przed zwiedzającymi także piwnice i strych. Nigdy tam nie byłam, więc wielkość tych budynków i kilka odrestaurowanych sal zrobiło na mnie duże wrażenie. To drugi co do wielkości kompleks w Europie, 2,5 raza większy od Wawelu: 300 pomieszczeń, 600 okien i 2,5 ha dachów. Zwiedzania nie ma tam tak dużo, bo tylko niektóre sale są odnowione, reszta niestety mocno ograbiona i podniszczona. Fundacja, która się kompleksem opiekuje, stopniowo odnawia kolejne sale.

Co do bonusowego zwiedzania piwnic i strychu – to raczej w formie ciekawostek historycznych i budowlanych, bo same pomieszczenia jakieś tam zachwycające nie były (i jeszcze ledwo daliśmy radę zmieścić się w godzinach ich zwiedzania). Na strychu jest wyjątkowy dźwig (który działał, jak kółko dla chomika), a dach stoi na modrzewiowych belkach łączonych bez użycia metalu. Piwnice mają przeszłość, głównie związaną z działaniami wojennymi.

Jeżeli tam jeszcze nie byliście to warto Lubiąż odwiedzić:

Na niedzielę miałam w planie wycieczkę na wieżę-promenadę w Dolni Morava w Czechach. Jednak chłodna, wietrzna i mokra pogoda wykruszyła wszystkich chętnych i zostaliśmy z Emilem sami na motocyklach. Postanowiliśmy pojeździć chociaż po okolicy:

Dwa razy lekko zmoczył nas deszcz, a zimno i podmuchy wiatru były przeszywające (dogrzewałam zgrabiałe dłonie na wydechu), bo większość trasy przebyliśmy na granicy bezchmurnego nieba i wielkiej ciemnej chmury. A i przy okazji, mijając jakiś Piknik Militarny, wskoczyłam do czołgu (strasznie ciężko tam wejść w ciuchach motocyklowych, ale chciałam mieć foto w pełnym uzbrojeniu haha):