Video z Rokitek

W naszej grupie motocyklowej Łukasz zyskał ksywkę „Cameron”, bo odkrył w sobie i świetnie rozwija talent do robienia filmików ze wspólnych wypadów. Oto jego najnowsza produkcja:

https://www.youtube.com/watch?t=229&v=CDshe6_7pY4

p.s. Napisy końcowe to nie koniec filmu, polecam poczekać do bonusa, bo uśmiać się można szczerze 😉

Nie pisałam ostatnio, bo… wypadł mi dysk. Trochę wkurzająca przypadłość, bo leki otępiające, siedzieć się nie da, stać się nie da, żyć się nie da! Na szczęście trochę odpuściło w środę i jest już o niebo lepiej. Pojechałam nawet do rodziców, ale łatwo nie było – Pomidor nie chciał odpalić! Nie ruszany prawie 2 tygodnie, kręcił, kręcił i nic… Musiałam zadzwonić po mechanika (jest na szczęście Marcin, który ma warsztat po drugiej stronie ulicy) i razem z kolegą popchali go i próbowali odpalić. To też nie pomogło, ale załapał po chwili sam z siebie. Nie wiem w czym leży problem (aku nowe, świeca pyka), coś mu się tam chyba przytyka…

Jak dojechałam do Ząbkowic Śl. to dogonił mnie jakiś wariat na białym ścigaczu, wziął się za wyprzedzanie, ale nagle odpuścił, zrównał się ze mną, otworzył szybkę, przywitał się i prosi o zjechanie z nim. Zdziwienie niezłe! Ależ ja mam branie, motocyklistów w trasie wyrywam!!! Oczywiście poleciał przodem, zatrzymał się, zdjął kask – a to… mój dentysta! Ale się uśmiałam 😀 . Nie poznałam go, bo motocykl miał szwagra, a ciuchy nowe zakupił (w tym kask z deflektorem, że tylko oczy widać). Pojechaliśmy sobie na CPN pogadać. Jednak przeceniłam swój motocyklowy urok osobisty 😉 .

UPDATE:
Weekend łagodnie był jeżdżony, bo kręgosłup działa na „słowo honoru”. Bardzo mi brakowało jazdy i nawet te sto parę kilometrów sprawiło mi dużą frajdę. Tylko trzeba było uważać na… żniwa. Kierowcy kombajnów i ciągników nie są zbyt ogarnięci – potrafią wyjechać z podporządkowanej dróżki wprost na drogę (ledwo ominęłam!), albo w zakręcie jechać kombajnem środkiem drogi. Jadę, skręcam, a tu kombajn! Na krawędzi rowu się zmieściłam…

UWAGA – OGŁOSZENIE:
Planuję pod koniec sierpnia bądź na początku września ok. tygodniowy wyjazd nad morze z Wrocławia, ale nieco nietypowy. Jestem po wypadku i nie przejadę całej trasy, więc muszę ją rozbić na dwa dni. Cała wyprawa ma charakter niskobudżetowy (namiot) i jest raczej taką próbą własnych sił. Mam 650 pojemności, ale najlepiej się czuję 80-110. Dlatego szukam osób chętnych na taki typ wyprawy – świetny sprawdzian dla kogoś początkującego albo mniejszych pojemności. Fajnie by było się wcześniej poznać i coś zaplanować. Jestem komunikatywna, mam poczucie humoru i nie gryzę hehe mam też bloga, więc sława jest gratis 🙂 Ktoś chętny? Priv na maila: cyklistka.moto@gmail.com

AKTUALIZACJA: Jest nas już dwójka, jedzie jeszcze Marcin na Transalpie. Termin od 27 sierpnia lub dowolny do tygodnia późniejszy. Rozważamy zamiast morza Balaton w cyklu 150 km, dłuższa przerwa, 150 km, nocleg i tak dwa razy. Pobyt na miejscu 3-4 dni, nisko-budżetowo. Idealnie by było zebrać min. 4 moto, czekamy na Was!